Dzień debli
Na środę zaplanowano głównie spotkania deblowe, w których ostatnią szansę na pozostanie w turnieju Pekao Szczecin Open mieli Polacy. Niestety sztuka ta nie udała się Marcinowi Gawronowi (na zdjęciu) i Grzegorzowi Panfilowi, którzy wyraźnie ulegli parze brytyjskiej James Auckland oraz Jonathan Marray w stosunku 3:6, 1:6. Ostatnimi Polakami w turnieju pozostali więc inni debliści - Tomasz Bednarek i Mateusz Kowalczyk. Ich rywalami w meczu dnia byli James Cerretani (USA) oraz Lukas Rosol (Czechy), którzy dzień wcześniej wyeliminowali parę Chadaj/Fedyna. Pojedynek ułożył się po myśli mądrze grających 'gospodarzy'. Zwyciężyli oni pewnie 6:2, 6:1 obnażając słabe strony oponentów i mszcząc się tym samym za przegraną swoich rodaków. W półfinale rywalami Bednarka i Kowalczyka będą jutro Czech Leos Friedl oraz Holender Rogier Wassen.
Wcześniej doszło też do kilku ciekawych konfrontacji singlowych, w których rywalizacja była bardziej zacięta. Niespodziewanie turniejowa jedynka Albert Montanes (na zdjęciu) wygrał dopiero po trzysetowej walce z Algierczykiem Lamine Ouahabem (7:5, 3:6, 6:1). Emocji nie zabrakło także w meczu Niemca Daniela Brandsa i Portugalczyka Frederico Gila. Wygrał ten pierwszy 7:5, 7:5.
Następnie Evgeny Korolev na korcie centralnym rywalizował z Guillaume Rufinem. Patrząc jedynie na ranking ATP zdecydowanym faworytem był Rosjanin. Jednak liczby nie zawsze przekładają się na rzeczywistość, o czym mógł nas przekonać reprezentant Francji. Niestety już w pierwszym gemie Korolev go przełamuje, a w kolejnym nie daje mu ugrać ani jednego punktu. W rewanżu Rufin też gładko wygrywa gema przy swoim podaniu. Od tego czasu do stanu 5:4 dla Rosjanina obaj tenisiści wygrywali wymiany przy swoim podaniu, jednak oglądaliśmy już więcej gry. Korolev serwując nie wykorzystał okazji do zakończenia seta i dał się przełamać w dziesiątym gemie. Przy stanie 5:5 Francuz mógł pójść za ciosem, jednak ze stanu 40-15 robi się 40-40. Mocniejsze nerwy miał Korolev, który przełamał Francuza, a następnie wygrał gema przy swoim podaniu. Po 44 minutach gry mieszkaniec Moskwy i kuzyn słynnej Anny Kurnikowej prowadził 1-0 (7:5). Drugi set był równie wyrównany. W wielu gemach obserwowaliśmy grę na przewagi. Na początku swoje podania wykorzystali obaj tenisiści, jednak w trzecim gemie Korolev przełamuje rywala, by po chwili samemu oddać gema. Widać było przy tym wiele nerwów i brak koncentracji Rosjanina, który testował wytrzymałość swojej rakiety oraz charakterystykę jej odbicia od kortu. Te zabiegi pomogły i od stanu 2:2 wygrywał już tylko Rosjanin prezentując przy tym atomowe serwisy i mocny backhand. Po godzinie i 19 minutach Korolev tryumfował 2-0 (7:5, 6:2).
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: Koniu |
|