Początek dnia nie dla nas
W drugim dniu turnieju głównego Pekao Szczecin Open zmagania rozpoczęły się w samo południe. Na korcie centralnym oglądaliśmy dwa 'polskie' mecze. Najpierw Evgeny Korolev (Rosja) zagrał z Mateuszem Kowalczykiem, a następnie debliści Adam Chadaj i Bartłomiej Fedyna zmierzyli się z Jamesem Cerretani (USA) oraz Lukasem Rosolem (Czechy, na zdjęciu).
Pierwsze spotkanie serwisem rozpoczął Rosjanin i bez problemu wygrał gema, mimo iż jego podanie nie było zbyt silne. W drugim gemie Kowalczyk pokazał swoją najgroźniejszą broń - atomowy serwis. Po jego uderzeniach piłka niejednokrotnie leciała z prędkością ponad 220km/h!
Dopóki pierwszy serwis był celny, dopóty było dobrze. Gorzej, gdy dochodziło do wymiany - wtedy lepsze wrażenie pozostawiał Korolev. Jego mocną stroną był zwłaszcza backhand. Kolejne gemy były bardziej wyrównane i podobne do siebie. Polak raził atomowym serwisem i próbował skrótów, które niestety mu nie wychodziły. Z kolei jego rywal często rozrzucał go po korcie świetnymi zagraniami. Pod koniec pierwszego seta Kowalczyka zawodzi jego skuteczne podanie i przy stanie 5:4 Korolev przełamuje Polaka. Po pół godziny mieszkaniec Moskwy prowadzi 1-0 (6:4). Druga odsłona nie była już tak zacięta. Rosjanin dobrymi returnami radził sobie z coraz mniej skutecznymi serwisami przeciwnika. Przy stanie 2-1 Korolev zachowuje się fair korygując błąd sędziego liniowego, który wywołał aut przy serwisie Polaka. Mimo tego Kowalczykowi nie udaje się wygrać gema i przegrywa już 3-1. W następnym to Polak jest bliski przełamania rywala, jednak nie wykorzystuje dwóch break pointów. Zniechęcony oddaje już dwa ostatnie gemy oponentowi i po 55 minutach walki uznaje wyższość Koroleva. Wynik konfrontacji to 2-0 (6:4, 6:1).
Niefortunnie swoją konfrontację rozpoczęli debliści. Nim się obejrzeli, przegrywali już 0:3 i do końca seta nie byli w stanie nawiązać równorzędnej walki z lepszą parą amerykańsko-czeską. Niestety widać było brak ogrania Fedyny, który popełniał zbyt wiele błędów. Po niespełna pół godziny gry Polacy przegrywali 0-1 (3:6). Druga partia przyniosła już więcej emocji. Nasz debel wygrał gema przy swoim podaniu, a w kolejnym często mylił się Amerykanin. Jego podwójne błędy serwisowe spowodowały, że Polacy prowadzili 40-0. Cerretani pozbierał się jednak i wraz z Rosolem doprowadził do równowagi. Decydująca piłka należała jednak do Chadaja i Fedyny. Kiedy wydawało się, że teraz to oni mogą uciec przeciwnikom, w trzecim gemie zostają przełamani. Kolejne dwa gemy to wygrane serwujących. Ciekawie zrobiło się w szóstym gemie, kiedy to znów fatalnie serwował Amerykanin. Polacy wygrywali już 40-0, jednak nie potrafili skończyć czterech piłek pod rząd. Dramatycznie było też w siódmym gemie, ale tym razem nasi reprezentanci wyszli z opresji obronną ręką. Do stanu 6-6 wygrywały deble serwujące, jednak jeszcze kilkukrotnie oglądaliśmy walkę przy stanie 40-40. W tie breaku lepsi okazali się Rosol oraz Cerretani i to oni cieszyli się z tryumfu 2-0 (6:3, 7:6 (3)).
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: Koniu |
|