Pogoń na remis
Nie pomogła niezła frekwencja i głośny doping przez całe spotkanie. Piłkarze Pogoni Szczecin na własnym boisku zremisowali z Podbeskidziem Bielsko - Biała 2:2. Portowcy pierwszą bramkę stracili do szatni, a druga wpadła w 90 minucie. - Głupio stracone bramki. - powtarzali zgodnie podopieczni Piotra Mandrysza. - Skoro padł remis, to chyba jest sprawiedliwy. - podsumował zawodnik portowej jedenastki Marcin Nowak.
Szczecinianie rozpoczęli spotkanie nieźle, dwukrotnie rzuty wolne na bramkę Podbeskidzia egzekwował dysponujący atomowym strzałem Piotr Petasz, jednak za każdym razem były one niecelne. Zaledwie po kwadransie gry granatowo - bordowi wyszli na prowadzenie. Ulubieniec szczecińskiej publiczności Olgierd Moskalewicz, wyłuskał futbolówkę spod nóg Rafała Jarosza i popędził z nią na bramkę gości. Mając sporo czasu i będąc w dogodnej pozycji przymierzył i piłka zatrzepotała w siatce. Kilka minut później mogło być 2:0, jednak po akcji Dziuba - Petasz, golkiper gości dobrze zachował się, broniąc strzał z bliska tego drugiego. Podbeskidzie skontrowało w 27 minucie, ale Matus posłał futbolówkę ponad bramką. Kilka minut później ponownie w akcji przyjezdni, którzy złamali obronę gospodarzy. W pole karne wrzuca Cienciała, do piłki wyskakuje Rocki, jednak ofiarna i skuteczna interwencja Pyskatego ratuje Pogoń przed utratą bramki. Ta jednak wisi w powietrzu...
Już w doliczonym czasie gry, po rzucie rożnym piłkę w siatce umieścił Cienciała. Bramka do szatni. - Szkoda, ze straciliśmy bramki po takich głupich, własnych błędach. - żałuje Marcin Nowak. - Były to niewymuszone błędy i gdyby udało by się nam wybronić w tych sytuacjach, nie byłoby teraz mowy o remisie, a cieszylibyśmy się z trzech punktów. - przyznaje piłkarz Dumy Pomorza. Wydawało się, że po przerwie szczecinianie powróca na boisko pełni animuszu, a tymczasem to Podbeskidzie zaczęło dyktować warunki. Dziesięć minut po gwizdku rozpoczynającym drugą odsłonę spotkania goście wychodzą z groźną kontrą. Matawu podaje do Matusa, który próbuje zaskoczyć Pyskatego, w ostatniej chwili do piłki dopada jednak Woźniak i to on zażegnuje niebezpieczeństwo. Podopieczni Marcina Brosza z minuty na minutę się rozkręcają, nie mają jednak pomysłu na wykończenie kolejnych kontr. Portowcy przebudzili się w 62 minucie, ładnie współpracują ze sobą Rogalski i Prędota, ale nie potrafią znaleźć sposobu na bramkarza gosci. Pierwszy kontakt z piłką debiutującego w Pogoni, w meczu ligowym Krzysztofa Przytuły - udany. Piłkarz odebrał piłkę przeciwnikowi, przytomnie się obrócił i huknął w kierunku bramki, na posterunku jednak Merda. Dziesięć minut przed końcem meczu Cienciała i Bagiński w ekspresowym tempie wyprowadzają piłkę pod bramkę gospodarzy, cóż jednak z tego skoro dają się złapać na spalonym ... Sytuacja na boisku robiła się coraz mniej ciekawa i na trybunach zaczęły pojawiać się głosy, że Pogoń ten mecz może nawet przegrać. Ku zaskoczeniu i ogromnej uciesze zarówno sceptyków, jak i optymistów gospodarze trafili do bramki Podbeskidzia. Przytomnie w polu karnym zachował się Piotr Prędota, który wykorzystał nieporozumienie między bramkarzem a obrońcom, ubiegł obu i skierował piłkę do pustej bramki. W 90 minucie goście egzekwują rzut rożny, w zamieszaniu podbramkowym najpierw broni Pyskaty, piłka krąży koło bramki i w końcu Dancik 'ładuje ją' do siatki ustalając wynik spotkania.
�r�d�o: wlasne
relacjďż˝ dodaďż˝: paulinus |
|