My gramy w piłkę, oni strzelają
Stal Szczecin przegrała 2:1 z Victorią Przecław w meczu 9. kolejki IV ligi. Stalowcy po raz pierwszy w tym sezonie zagrali spotkanie, w którym byli stroną zdecydowanie przeważającą, groźniejszą, konstruującą lepsze akcje. W kilku fragmentach zabrakło jednak doświadczenia i zimnej krwi, przez co to gospodarze cieszą się z kompletu punktów.
Do wyjściowej jedenastki powrócili Szyłko i Rzymski (kontuzje) oraz Rutecki (kartki). Na ławce rezerwowych zasiadł Mariusz Misiura. Stalowcy rozpoczęli ten mecz w ustawieniu 4-5-1, z 'przemeblowaną' nieco linią defensywną. Na środku obrony zagrali Kronkowski z Kasprzakiem, a po lewej stronie defensywy junior Kacper Chruściński, którym zainteresowana była w przerwie letniej m. in. Legia Warszawa.
Porywisty wiatr i grząska murawa w Przecławiu nie pozwalały na dokładną grę i wirtuozerię futbolu. Do takich warunków szybciej przystosowali się Stalowcy, którzy potrafili zmobilizować się po wysokiej porażce 0:5 w ostatniej kolejce i od pierwszych minut walczyli o zdobycie bramek na boisku Victorii. Aż miło patrzyło się na drużynę Stali, która wspólnie walczyła, krzyczała, nabywała pewności siebie i konstruowała groźne akcje.
Pierwszą groźną akcję przeprowadzili jednak goście. W 5. minucie Sztadilów uderzał z 10 metrów - w świetnym stylu obronił Szyłko. Kilka minut później kanonadę rozpoczęli Stalowcy. Najpierw Dąbrowskiego próbował zaskoczyć Klowan, chwilę później golkiper Victorii sam rzucił piłkę pod nogi Łukasza Bobki, ten uderzył z 25 metrów - Dąbrowski zdążył naprawić swój błąd. Kiedy wydawało się, że Stalowcy nabierają rozpędu, kilka metrów swobody przed polem karnym zyskał Sebastian Gellera. Zawodnik Victorii miał chwilę czasu, aby oddać precyzyjny strzał i nie pomylił się. Szyłko pokonany, a piłka ląduje w bramce przy samym słupku. Wyrzut z autu gości, indywidualne błędy w defensywie Stali zadecydowały o tym, że 'to my gramy w piłkę, a oni strzelają gole' - jak określił to na ławce trener Rysto Gogarowski. W 30. minucie spotkania rzut wolny z prawej strony boiska egzekwuje Klowan, piłka po jego strzale ląduje na poprzeczce bramki Dąbrowskiego i wychodzi w pole. 6 minut później w identycznej sytuacji, z tym że po lewej stronie placu gry, do piłki podchodzi Rutecki - jego uderzenie dobrze piąstkuje bramkarz gospodarzy. Okres dobrej gry Stalowców i nieporadności w defensywie Victorii Przecław. Na dwie minuty przed końcem pierwszej połowy Stalowcy mogli doprowadzić do wyrównania. Fantastyczną akcję, poprzedzoną kilkoma podaniami z pierwszej piłki, przeprowadzili Klowan z Juszczykiem. Ten ostatni znalazł się oko w oko z Dąbrowskim, lecz po raz kolejny lepszy okazał się golkiper gospodarzy. Akcja szybko zawędrowała pod drugą bramkę, gdzie Piotr Szyłko również wyszedł zwycięsko z sytuacji sam na sam. Mimo prowadzenia przeciwników, Stalowcy schodzili do szatni z podniesionymi głowami. Za pierwszą połowę można pochwalić inteligentnie grającego w środku pola Patryka Rzymskiego, trochę gorzej do trudnych warunków atmosferycznych przystosował się Mateusz Kasprzak. Po zmianie stron Stalowcy grali konsekwentnie o zwycięstwo. Jednak to znów gospodarze zdobyli bramkę. Wykonywany w 56. minucie rzut z autu 40 metrów od bramki Piotra Szyłki był początkiem nieszczęścia. Futbolówka po przedłużeniu piłki głową zawędrowała w narożnik boiska, gdzie dobiegł do niej Sztadilow. Napastnik Victorii zagrał piłkę wzdłuż bramki a Michał Kryś dopełnił tylko formalności, strzelając z 5 metrów. Fantastycznie interweniując, bliski szczęścia był Szyłko, jednak futbolówka przekroczyła już całym obwodem linię bramkową. 4 minuty później Stalowcy wreszcie odpowiedzieli. Po faulu na Klowanie 20 metrów od bramki Dąbrowskiego, do piłki podchodzi Łukasz Rutecki. Popularny 'Robak' przypomniał sobie, jak zdobył gola na inaugurację ligi z Pogonią Barlinek, wziął długi rozbieg i huknął w długi róg - Dąbrowski bez szans! Wydawało się, że po tej bramce tylko kwestią czasu jest zdobycie kolejnych. W 62. minucie na plac gry za Marcina Storka wszedł Mariusz Misiura, którego pierwszoligowe doświadczenie miało pomóc w zdobyciu kolejnych bramek. Na sobotnim debiutancie nikt się nie zawiódł: potrafił długo przytrzymać piłkę, zagrać idealnie w pole karne, jednak Stalowcom brakowało szczęścia w wykończeniu akcji. Mimo prób Stali i kontrataków gospodarzy wynik nie uległ już zmianie. Piłkarze z Bandurskiego przegrali kolejne spotkanie, lecz mimo porażki nastroje w obozie Stalowców powinny być dobre. Swoją grą piłkarze po raz kolejny pokazali, że potrafią walczyć i grać w piłkę na wysokim poziomie. Ograniczając błędy indywidualne, utrzymując wysoki poziom gry, Stalowcy mają szansę powalczyć o zwycięstwa w kolejnych spotkaniach.
�r�d�o: stalszczecin.pl
relacjďż˝ dodaďż˝: karpikwb |
|