Wysoka porażka na koniec przygotowań
W dniu dzisiejszym na bocznym boisku stadionu w Skolwinie, zawodnicy pierwszego zespołu Świtu Szczecin rozegrali ostatni tej zimy mecz sparingowy. Rywalem podopiecznych Zbigniewa Kropidłowskiego była doskonale im znana z rozgrywek ligowych Kluczevia Stargard. Niestety sparing nie wypadł pomyślnie dla Świtowców, którzy musieli uznać wyższość rywali przegrywając aż 2:5.
Początek spotkania należał do gospodarzy, którzy zyskali przewagę optyczną i starali się szybko otworzyć wynik - niestety bez powodzenia. Przyjezdni natomiast mądrze ustawieni skutecznie rozbrajali ataki pozycyjne Świtu i groźnie kontrowali. Po pół godzinie gry nieudana pułapka ofside’owa defensywy ze Skolwina sprawiła, że jeden z braci Magnuskich znalazł się oko w oko z bramkarzem Świtu i umieścił piłkę w siatce. Od tej chwili z każda upływającą minutą Świtowcy grali coraz to gorzej, popełniając fatalne błędy w obronie. Goście przed przerwą wykorzystali to jeszcze tylko raz podwyższając na 2:0. Gra jedenastki ze Skolwina na początku drugiej połowy wyglądała równie nieciekawie, jak pod koniec pierwszej części gry. Szczególnie widoczny był brak konsekwencji w kryciu, który przyczynił się do utraty kolejnych bramek. Najlepszego dnia nie miał również stoper gospodarzy - Mariusz Kamiński, w którego zagraniach było bardzo dużo nonszalancji. Jednak odpowiedzialnością za stracone gole nie należy obwiniać tylko popularnego „Mańka”, lecz całą drużynę, która w destrukcji grała tego dnia fatalnie. Trzecia bramka dla Kluczevianki padła po zagraniu wzdłuż pola karnego, do którego dołożył nogę jeden z graczy ze Stargardu. Dobitnie postawę Świtowców tego dnia zobrazował gol na 4:0, kiedy to po dośrodkowaniu z rzutu wolnego niemal z połowy boiska najwyżej do piłki w polu karnym Świtu wyskoczył samotny piłkarz ZKSu i głową przerzucił piłkę nad próbującym interweniować Mateuszem Kopocińskim. Swoją drogą gdyby nie kilka interwencji naszego bramkarza to wynik mógłby być o wiele wyższy. Od tego momentu przyjezdni spuścili nieco z tonu, co wykorzystali miejscowi. Najpierw samotnym rajdem popisał się Maciej Bednarczyk, który precyzyjnym strzałem pokonał golkeepera Kluczevianki. Chwilę później rzut karny podyktowany za faul na Krzysztofie Niemcu na bramkę zamienił Paweł Paszkowicz. Po upływie kolejnych kilkudziesięciu sekund popularny „Pasza” był bliski zdobycia bramki kontaktowej, lecz niestety przegrał pojedynek z Wojciechem Chwiedukiem. Tymczasem goście w końcówce przeprowadzili kontratak, po którym ostatecznie ustalili wynik zawodów na 2:5. Wynik ten z pewnością nie napawa optymizmem przed przyszłotygodniowym meczem Pucharu Polski z Sokołem Pyrzyce. Co prawda gospodarze zagrali tego dnia bez kilku zawodników, w tym filarów defensywy Piotr Łozińskiego i Bartosza Żołnowskiego, jednak nawet pod ich nieobecność utrata 5 bramek w ciągu 90 minut jest czymś niedopuszczalnym. Tym bardziej, że podczas całej rundy jesiennej Świtowcy stracili u siebie tylko jednego gola! źródło: www.swit.skolwin.pl relacjďż˝ dodaďż˝: Swit1952 |
|