Zbaczają z kursu na awans
Po spotkaniu z Gwardią zwycięstwo z Iną można uznać jako wypadek przy pracy, bo Piast niezwykł ostatnio wygrywać. Tak było i dziś przed południem w Choszcznie. Chłopcy Kaczora nie poszli za ciosem i oddali miernej Gwardii Koszalin punkt remisując 2:2 (1:1).
Prowadzenie mimo inicjatywy Piasta objęła Gwardia. W 20 minucie goście rozmontowali obronę choszcznian, a dośrodkowanie z prawej strony na bramkę zamienił Łukasz Kuchalski. Nie wybiło to z rytmu Piasta, który atakował dalej tradycyjnie już pudłując na potęgę. Po nieudanych próbach strzału Bejuka, Piskorza i główce Kiernickiego przyszła 32 minuta i rzut rożny dla gospodarzy. Niepilnowany na 15.metrze Tomasz Bejuk uderzył piłkę wycofaną przez Drewicza nie dając szans golkiperowi Gwardii. Siedem minut później mogło być 2:1, ale wychodzący sam na sam z bramkarzem Marek Andrysiewicz zgubił piłkę.
Niewiadomo z jakich przyczyn, przy wyniku remisowym w drugiej połowie Piast, a w zasadzie jego kapitan, zdecydował się na grę trójką obrońców. Pod nieobecność Grzegorza Wawreńczuka pauzującego za cztery żółte kartki w rolę napastnika wcielił się niespodziewanie Mateusz Rynkiewicz - stoper. W drugiej połowie nie wybierał się zbyt często na własną połowę, a i gra w przedzie nie dawała wymiernych profitów.
Spektakl pudeł i setek trwał dalej. Najbardziej widowiskowe z nich to strzał Piskorza z 5.metrów w chimerycznego bramkarza Gwardii oraz pudło z okolic 3.metra Rynkiewicza. Gwardziści ani myśleli przypatrywać się popisom zawodników Piasta i ruszyli z kontrą. Po dośrodkowaniu z prawej strony bramkę na 2:1 zdobył pozostawiony bez opieki Łukasz Mikołajczyk. W tej akcji obronnej Piasta brakowało jednego „chłopa”. Prawdopodobnie dreptał nieopodal pole karnego rywali. W 73 minucie dał o sobie znać geniusz Jarosława Piskorz. Rozgrywający Piasta zagrał długą, genialnie dokładną piłkę z kierunku Jarosława Kiernickiego. Snajper z Choszczna minął bramkarza i oddał celny strzał, mimo krótkiej chwili zawahania. Piłka odbiła się jeszcze od jednego z Gwardzistów i szczęśliwie wpadła do bramki. Kiernicki mógł zostać bohaterem, ale w 77 minucie nie wykorzystał błędu bramkarza niepotrzebnie szukając lewej nogi, co zdarzało mu się tego dnia wyjątkowo często. Końcówka spotkania to już tylko typowe walenie głową w mur. Kilka zawiesin, kilka balanów w pole karne i wszystkie na głowy interweniujących gości. Wyraźny brak Wawreńczuka i masa dziwnych, prostych błędów spowodowały to, że Piast ponownie zboczył z kursu na awans. Grupa ochroniarzy, która zabezpieczyła pustą trybunę gości na pewno nie ochroni Piasta przed co raz realniejszym widmem braku promocji do wyższej klasy. relacjďż˝ dodaďż˝: Ozi |
|