Bytovia = remis
Gdy na boisku pojawia się drużyna Bytovii Bytów, można być niemal całkowicie pewnym, że padnie remis. Nie inaczej było w czwartek, kiedy Bytowianie rozegrali swój mecz z Darzborem. Mimo przewagi gospodarzy spotkanie zakończyło się podziałem punktów.
Jednak to goście rozpoczęli z wysokiego C. W 1 minucie dośrodkowania z rzutu rożnego nie zdołał złapać Krzysztof Kaszubowski, ale jego błędu nie wykorzystał Sławomir Pufelski. Najlepszy strzelec Bytovii nie pomylił się w 7 minucie. Tym razem z lewej strony dograł mu były zawodnik Darzboru - Jarosław Adamowicz.
Gospodarze przez dłuższy okres nie potrafili złapać właściwego rytmu gry. W 24 minucie stworzyli pierwszą okazję. Główkował Szymon Sidorowicz, a piłkę z rąk Mateusza Oszmańca zdołał wyłuskać Tomasz Kubicki. Dobitka była skuteczna, ale sędzia dopatrzył się faulu i trafienia nie uznał. W 27 minucie przed znakomitą szansą znalazł się Konrad Romańczyk. W prostej sytuacji uderzył jednak nad bramką. Chwilę później Oszmaniec w świetnym stylu obronił strzał Kubickiego. Napór gospodarzy trwał dalej. W 37 minucie ponownie nie popisał się Romańczyk, który kolejny raz nie potrafił uderzyć celnie. Wynik do przerwy nie uległ zmianie, ale gra gospodarzy dawała im duże nadzieje na osiągnięcie korzystnego wyniku.
Drugą połowę również lepiej rozpoczęła Bytovia. Kaszubowski obronił strzał Krzysztofa Bryndala. Jednak to Darzbór w końcu postawił na swoim. W 61 minucie lewą stroną boiska rajd przeprowadził Artur Fryś, jak na tacy wyłożył piłkę Piotrowi Pytlarzowi, który przymierzył celnie i wyrównał stan meczu. Darzborowcy zaczęli wierzyć w zgarnięcie całej puli. Ruszyli do ataku, a goście szukali okazji w kontrach. Wymiana ciosów z jednej i drugiej strony mogła się podobać, lecz uczciwie trzeba przyznać, że dużo bliżej gola byli gospodarze. Przeszkodą w realizacji tego celu był świetnie dysponowany Oszmaniec. Obronił wiele groźnych strzałów i wyłapał wiele dośrodkowań. Jego koledzy stworzyli dwie sytuacje, ale Kaszubowski poradził sobie z uderzeniami Krystiana Staniosa, (zmienił Adamowicza). W doliczonym czasie gry podopieczni Tadeusza Datty postawili wszystko na jedną kartkę, lecz nie potrafili postawić kropki nad „i”. Przyjezdni kończyli mecz w dziesiątkę. Tuż przed ostatnim gwizdkiem za dwie żółte kartki boisko musiał opuścić Przemysław Toczek.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: zdyniek |
|