A miało być tak pięknie...
Po środowym zwycięstwie w zaległym meczu Chemika Police nad Ślężą Wrocław piłkarze Pogoni Szczecin otrzymali swojego dzisiejszego rywala niemal 'na tacy'. Wystarczyło wygrać i sprawa bezpośredniego awansu na 99% byłaby rozstrzygnięta. Okazało się jednak, że to co udało się zrobić okupującemu dolne części tabeli Chemikowi, niekoniecznie musi się udać Pogoni...
Portowcy rozpoczęli dobrze, raz po raz atakując bramkę rywala. Już chwilę po pierwszym gwizdku sędziego na listę strzelców mógł wpisać się Ropiejko, ale piłka po jego strzale została wybita przez golkipera gości. Dwie minuty później Koman próbuje zaskoczyć Jędrysiaka z dystansu, w zamieszaniu pod bramką jednak Ropiejko nie zdołał utrzymać piłki w polu gry. Siedem minut później z przewrotki strzela Lebedyński, ponownie jednak piłka nie znajduje drogi do bramki.
Kolejna akcja to popis dwójki Rydzak - Ropiejko, ten drugi strzela z bliska, ale niecelnie. Goście próbują wyprowadzić akcję, jednak futbolówkę tuż przy linii środkowej przejmuje Marcin Woźniak, podprowadza ją bliżej w kierunku bramki przeciwników, mijając kilku obrońców Ślęży jednak świetnie interweniuje golkiper z Wrocławia. Podopieczni Piotra Mandrysza nadal atakują, ale ku rozczarowaniu kibiców to goście obejmują prowadzenie. Ślęża wyprowadza kontrę, piłka wychodzi na rzut rożny. Wrzutka w pole karne, wybija Damian Wójcik, ale futbolówka nieszczęśliwie spada tuż pod nogi Zbigniewa Wójcika, który z pięciu metrów pakuje ją do bramki. - Dziś znowu straciliśmy frajerską bramkę po stałym fragmencie gry - mówił później piłkarz Pogoni Paweł Skrzypek. - Po raz kolejny w tej rundzie i później musieliśmy gonić wynik. Z jednej strony szkoda, że nie wygraliśmy a z drugiej strony jeśli się w tak ciężkim i waznym meczu, o taką stawkę goni wynik i remisuje to nalezy się cieszyć z tego punktu. Goście po bramce nabierają trochę animuszu, ale po chwili znów przy piłce Portowcy. Granatowo - bordowi nie składają broni i nadal konstruują akcje ofensywne. Piłka nawet wpada do bramki ku ogromnej uciesze licznej publiczności, ale arbiter odgwizduje spalonego. - To najsłabszy zespół, jaki widziałem na tym stadionie w tej rundzie. - komentował na trybunach poczynania gości były Portowiec - Marek Walburg. Druga połowa to również dominacja miejscowych, którzy już na początku na kilka minut zamknęli gości w ich polu karnym. W 57 minucie boisko opuścił zupełnie dzisiaj niewidoczny Mikołaj Lebedyński, chwilę wcześniej w sytuacji sam na sam dobrze zachował się Damian Wójcik. W 60 minucie piłka ponownie wpada do ramki Jędrysiaka. Z dystansu strzela Petasz, dobija Ropiejko - gwizdek sędziego - spalony. Dziesięć minut później Kosakowski świetnie obsłużył Ropiejkę w polu karnym, jednak ten z bliska obok słupka. Na kwadrans przed regulaminowym zakończeniem spotkania w końcu stan meczu zostaje wyrównany. Na strzał z dystansu decyduje się Piotr Koman, a piłka ląduje pod samą poprzeczką bramki gości. Portowcy jeszcze walczą, a wrocławianie zaczynają grę na czas, co chwila pokładając się na murawie. W 85 minucie strzał oddaje Kosakowski, dwukrotnie ładnie zachowuje się Woźniak. W czasie doliczonych pięciu minut nic się już nie zmienia i na Twardowskiego remis 1:1. Pogoń zremisowała bardzo ważne spotkanie, szkoda, że Portowcy nie wykorzystali prezentu od Chemika. Teraz emocje czekać będą kibiców Dumy Pomorza do samego końca.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: paulinus |
|