Przegrana bitwa Hubertusa
Choć do mety nadal daleko i jeszcze wiele może się zdarzyć, w niedzielnym boju Wielim odzyskał wiarę w swój awans.
Z pewnością był w tym meczu drużyną bardziej zdeterminowaną i świadomą swego celu. Oba kluby czeka teraz droga przez mękę, gdyż każde potknięcie może zdecydować o kolejności na finiszu rozgrywek. Wygrany dwumecz stawia rywali Hubertusa w korzystniejszym położeniu, jednak za wcześnie przesadzać kto wygra tę wojnę. Rywale przecież także nie śpią i nie zamierzają łatwo oddawać punkty.
Od początku meczu gra się nie układała po myśli Hubertusa. W 25 minucie po dwóch kontuzjach przestał istnieć wyjściowy atak Hubertusa. Dziwnie niewymiarowe boisko, pełne piaszczystych łat, nie może do końca usprawiedliwić faktu, że w pierwszej połowie goście dawali się wyprzedzać agresywnie walczącym wielimianom. W 23 minucie Przemek Sokołowski fantastyczną paradą obronił strzał Jabłońskiego. Wielim stwarzał więcej groźnych sytuacji, a Hubertus oddał tylko jeden strzał w światło bramki rywali, lecz Arkadiusz Jakimiec obronił uderzenie z dystansu Daniela Kozłowskiego. Po wejściu na boisko Mariusza Sztuby gra Hubertusa nabrała płynności, a w 40 minucie Roman Sztuba z bliska posłał piłkę obok słupka.
Szale chwiały się do 65 minuty, kiedy Szymon Ochocki zdobył pierwszą bramkę dla swej drużyny. Hubertus chciał uratować choćby remis, lecz ten sam piłkarz rozwiał złudzenia gości zostając bohaterem tego spotkania i rehabilitując się za niewykorzystanie sytuacji dającej zwycięstwo w zremisowanym meczu z Zawiszą. Hubertus kończył mecz rozbity fizycznie (aż 5 kontuzji) i psychicznie i jeśli nadal myśli o awansie będzie musiał żebrać wszystkie siły, by nie stracić punktów na trudnym boisku Błękitnych. Przegrana bitwa nie oznacza bowiem przegranej wojny i walczyć trzeba do końca. relacjďż˝ dodaďż˝: goleador |
|