»z newsa« Police walczą o medale
Bramki, kary, czerwona kartka i ...pokaz pięściarstwa - to wszystko zobaczyli ci, którzy wybrali się na pojedynek Polic ze Stocznią Nową I. Spotkanie, które w sobotę rozegrane zostało w hali przy ulicy Willowej, miało kolosalne znaczenie dla układu tabeli Superligi TKKF. Oba zespoły walczą o podium rozgrywek, więc emocji nie brakowało. Police dysponowało bardzo silnym składem z piłkarzami, którzy jeszcze kilka sezonów temu reprezentowali barwy Chemika. Z kolei w Stoczni trzon zespołu od paru sezonów tworzą ci sami zawodnicy. Za stoczniowcami, poza zeszłorocznym mistrzostwem, przemawiał jeszcze fakt lepszej znajomości hali i doświadczenie w rozgrywkach. O wyniku jednak miała zadecydować dyspozycja dnia.
Lepiej w mecz weszła grająca w czarnych koszulkach Stocznia, która po krótkim badaniu rywala już w 3. minucie zagroziła bramce Polic. Ich rywale jednak nie pozostali dłużni i w przeciągu dwóch kolejnych minut egzekwowali rzuty rożne, podczas których bliscy byli dojścia do doskonałych okazji strzeleckich. Generalnie jednak początkowy okres gry był bardzo wyrównany. W 8. minucie stoczniowcy umieścili nawet piłkę w siatce bramkarza Polic, jednak gol nie został uznany, gdyż wcześniej futbolówka opuściła plac gry. Minutę później miało miejsce przełomowe wydarzenie, które wpłynęło na dalszy przebieg pojedynku. W polu karnym grających w zielonych strojach Policzan przewracany był piłkarz Stoczni. Cały zespół w czarnych koszulkach domagał się karnego, jednak sędzia go nie przyznał nakazując grę z rzutu rożnego. Taki obrót sprawy nie spodobał się bramkarzowi Stoczni Piotrowi Kuligowskiemu, który wyraził wątpliwości co do stanu wzroku arbitra. Ten nie namyślając się długo pokazał czerwoną kartkę krewkiemu graczowi. Od tej chwili stoczniowcy przez dwie minuty musieli grać w osłabieniu, a wykluczonego do końca meczu bramkarza musiał zastąpić gracz z pola, który ostatni raz bronił w podstawówce. Police wykorzystały znakomicie grę w przewadze i w 12. minucie na listę strzelców wpisał się Kamil Wronka. Od tego momentu Stocznia grała w piątkę i za wszelką cenę starała się wyrównać - niestety kosztem obrony. Policzanie w 15. minucie wyprowadzają zabójczą kontrę zakończoną strzałem z prawej strony w wykonaniu Piotra Blasiusa. Rezerwowy bramkarz nie zdołał zatrzymać piłki, która znalazła drogę do siatki. Po kolejnej minucie Policzanie byli w opałach, gdyż za faul jeden z ich zawodników powędrował na ławkę kar. Stoczniowcy nie zdążyli nawet się rozkręcić, kiedy kolejny przeciwnik za przewinienie został usunięty na dwie minuty z boiska. W tym momencie spotkanie zostało przerwane, gdyż kilku pijanych widzów wdało się w bójkę z Policzanami. Szybko zostali usunięci z obiektu, a piłkarze w zielonych strojach postanowili kontynuować pojedynek. Warto dodać, że napastnicy nie byli w żaden sposób związani ze stoczniowcami. Gracze w czarnych koszulkach mieli przewagę dwóch graczy, jednak nic z tego nie wynikało, a gdy już stwarzali okazje strzeleckie, to je niemiłosiernie marnowali. Brakowało im spokoju, celności podań i zrozumienia. Do przerwy wynik nie uległ zmianie, więc Police mogły cieszyć się z prowadzenia 2:0. Po zmianie stron Stocznia wzięła się za odrabianie strat. Trzy minuty po wznowieniu gry podanie z boku pola karnego wykorzystał stojący naprzeciw bramki Tomasz Topól, który efektownym strzałem bokiem stopy pokonał bramkarza rywali. Bramka kontaktowa dała stoczniowcom nadzieję na korzystny rezultat. Piłkarze w zielonych strojach szybko się otrząsnęli i już w 25. minucie zmusili do skutecznej interwencji bramkarza rywali, którzy znów skupili się przede wszystkim na ataku. Minutę później Stocznia łatwo traci piłkę na połowie przeciwnika, co wykorzystuje Kamil Wronka, który po samotnym rajdzie lewą stroną przymierzył w okienko bramki ponad interweniującym golkiperem. Aktualni mistrzowie nie załamali się jednak i dalej nacierali. Atak pozycyjny, do którego byli zmuszeni, niósł ryzyko strat i kontrataków rywali. Police prowadząc mogły sobie pozwolić na grę defensywną i tylko wyprowadzać od czasu do czasu szybkie kontry. Po jednej z nich w 29. minucie hat-tricka kompletuje Kamil Wronka, a dwie minuty później bramkarza Stoczni położył Mateusz Szałek i podwyższył prowadzenie swego zespołu. Przy stanie 5:1 stoczniowcy walczyli już tylko o honor oraz o zmniejszenie rozmiarów porażki, co ułatwił im kolejny zawodnik rywala, który powędrował na dwuminutową karę. W 32. minucie po wymianie kilku szybkich podań na bramkę Policzan uderza skutecznie Andrzej Szkutnik. Na tego gola szybko odpowiedział Wronka posyłając futbolówkę do siatki pomiędzy nogami zaskoczonego golkipera. Ostatnia minuta to już gra na luzie obu ekip. Na listę strzelców wpisali się jeszcze Adrian Małachowicz ze Stoczni (wydawało się, iż piłkę po jego strzale miał już w rękach bramkarz, jednak jakimś cudem wpuścił ją do bramki) oraz Mateusz Szałek, który biegnąc od połowy boiska miał przed sobą tylko osamotnionego golkipera (znów piłka przeszła między nogami broniącego). Było to setne trafienie w tej edycji rozgrywek dla zespołu 'nowicjuszy'. Po chwili sędziowie zakończyli zawody przy stanie 7:3. Mecz mógł się podobać zgromadzonym widzom, gdyż niczego w nim nie brakowało. Był to pojedynek bardzo emocjonujący i wyrównany przynajmniej do początków drugiej części gry. Potem było już wyraźnie widać brak bramkarza w Stoczni. Sami stoczniowcy mieli wiele pretensji do arbitra o ich zdaniem pochopną decyzję, jednak muszą pogodzić się z porażką. Szkoda tej sytuacji ,gdyż wtedy mecz mógł być bardziej zacięty. Police natomiast zagrały jak na rutyniarzy przystało i spokojnie kontrowały goniących ich rywali, którzy częściej byli przy piłce, jednak nie potrafili tego wykorzystać. Teraz mistrzowie muszą pokonać odwiecznego rywala, Pazim Radisson, aby walczyć w play-offach i mieć okazję do rewanżu na Policzanach. własne relacjďż˝ dodaďż˝: Koniu |
|