Horror w Warszawie
Mecz rozpoczął się od wysokiego prowadzenia Warszawianki i nic nie zapowiadało, że coś ciekawszego od upływu czasu i wpadających spokojnie bramek wydarzy się w hali przy Przasnyskiej 71. Na hali gdzie klub kibica Warszawianki dopingował faworyta, zjawiło się także kilku kibiców Szczecińskiej drużyny. Bramki w tym okresie gry wpadały jedna za drugą i jakby uśpieni tym faktem gospodarze nie zauważyli, że kilka ich strzałów obronił spisujący się dzisiejszego dnia doskonale bramkarz Pogoni. Nawet po remisowym wyniku 14:14 z jakim skończyła się pierwsza połowa nikt nie spodziewał się tego co miało się wydarzyć w drugiej połowie. Zaraz po przerwie Warszawianka zaatakowała z furią chcąc szybko wypracować przewagę, ale doskonałe parady bramkarza Pogoni nie pozwoliły na realizację tych zamierzeń. Pogoń punktowała w tym czasie perfekcyjnie i oto w 16 minucie drugiej połowy, wszyscy zaczęli przecierać oczy ze zdumienia. Goście prowadzili 22:18, i co ciekawsze po prostu kontrolowali grę. W tym momencie ożywili się wszyscy zarówno klub kibica jak i sami kibice nie wyłączając zawodników z ławki rezerwowych. Teraz rozpoczął się dramatyczny okres gry punkt za punkt. Warszawiacy trochę załamani fantastycznymi paradami bramkarza Pogoni albo swoja niecelnością, nie mogli przełamać magicznej bariery 4 straconych bramek. Z pomocą w tej walce pośpieszył ich własny bramkarz który obronił kilka strzałów. Na boisko zaczęła wdzierać się nerwowa atmosfera. Pod bramkami dochodziło do ostrych starć, i prawie jak na wojnie co chwila to jedni to drudzy zawodnicy padali na boisko. Wycieranie parkietu i cucenie zawodników stało się rytuałem tej części meczu. Po jednym z potężnych strzałów gospodarzy, na boisko padł jak rażony piorunem bramkarz Pogoni. Chwile trwało zanim wrócił do bramki. Po 10 minutach heroicznej walki na tablicy mieliśmy znowu wynik remisowy. Po twarzach zawodników widać było, że nie odpuszczą na krok. Na dwie minuty przed końcem na tablicy widniał wynik remisowy 26:26, gdy sędzia zdecydował o obustronnej karze 2 minut po okrutnej szarpaninie pod polem karnym Pogoni. Doszło również do małej wymiany poglądów pomiędzy ukaranym Warszawiakiem a trenerem Pogoni. Chyba właśnie w tych kilku sekundach szczęście postanowiło uśmiechnąć się do zawodników Warszawianki. Jedna piękna obrona bramkarza gospodarzy i pudło ze strony Pogoni dały Warszawiance okazję do skutecznych kontr. Mecz zakończył się wynikiem 28:26 dla Gospodarzy. Za raz po gwizdku sędziego na twarzach Szczecinian pojawiło się załamanie, byli na prawdę bardzo blisko urwania punktów w Warszawie. Dla nas kibiców był to piękny i dramatyczny mecz jakich więcej chcielibyśmy oglądać.
relacjďż˝ dodaďż˝: dziadekw |
|