Zasłużone zwycięstwo Bałtyku w Szczecinku
Wczorajszy mecz po raz kolejny udowodnił, jak spragnieni piłki są szczecineccy kibice. Wystarczyły dwa wygrane mecze i rywal o uznanej renomie, a stadion wypełnił się w 3/4. Do tego na trybunach mieliśmy 73 kulturalnie zachowujących się gości z Gdyni i okolic. Piłkarskie święto w Szczecinku rozpoczęło się równo o 17:00.
Pierwsza połowa była bardzo wyrównana. Bałtyk prowadził grę, ale nie był w stanie stworzyć stuprocentowej sytuacji. Najbliższej szczęścia byli goście w 34 minucie. Strzał jednego z Gdynian odbił się od nogi obrońcy, ale piłkę po tym rykoszecie na poprzeczkę sparował Krzysztof Kaszubowski. Oprócz tej akcji, Bałtyk wykonywał kilka rzutów wolnych z okolic „szesnastki”. Żaden ze strzałów nie był oddany w światło bramki, więc kończyło się tylko na strachu. Darzbór próbował kontratakować, ale kończyło się na dobrych chęciach. W pierwszej odsłonie gospodarze nie oddali bowiem celnego strzału na bramkę Michała Chamery. Chybiali Kamil Chicewicz i Łukasz Koch, a „bomba” Łukasza Morozy z 35 metrów została zablokowana przez stopera gości. Na początku drugiej połowy nad stadionem wyszło słońce. Okazało się, że był to dobry omen tylko dla gości. Już w 48 minucie dośrodkowanie bardzo aktywnego Mateusza Prinza zostało zamienione na gola przez Dariusza Kudybę. Wprowadzony w przerwie napastnik gości wykorzystał brak w polu karnym stopera Darzboru, Artura Kowalczyka, który kilka sekund wcześniej doznał kontuzji i leżał przed polem karnym. Goście nie zdecydowali się jednak wybić piłki zapominając o zasadach fair play. Chwilę później kopia bramkowej akcji mogła przynieść kolejnego gola, ale tym razem napastnik Bałtyka chybił. Darzbór nie był w stanie przejąć inicjatywy, więc trener Wojciech Megier zdecydował się na zmiany. Na boisku zameldował się debiutant – Adrian Nowak. Debiut miał pechowy, bo zaraz po jego wejściu Bałtyk podwyższył prowadzenie. Sytuacji sam na sam nie zmarnował Łukasz Nadolny. Stało się jasne, że 3 punkty pojadą do Gdyni. Gospodarze walczyli już tylko o honorowego gola, jednak byli w stanie oddać tylko jeden celny strzał. W 70 minucie po rzucie rożnym celnie główkował Konrad Romańczyk. W 83 minucie miała miejsce najbardziej kontrowersyjna akcja meczu. Łukasz Moroza wykonywał rzut wolny spod własnego pola karnego, kopnął wprost w napastnika gości, a sędzia ku zaskoczeniu piłkarzy i kibiców Darzboru przyznał piłkę Bałtykowi. Błyskawiczny strzał odbił się od poprzeczki, a wbiegający w pole karne Łukasz Nadolny głową wpakował piłkę do bramki. Do końca spotkania wynik nie uległ zmianie. Porażka zawsze będzie porażką, ale większość kibiców brała pod uwagę to, że o jakiekolwiek punkty z Bałtykiem będzie niezwykle ciężko. Po pierwszej połowie były powody do lekkiego optymizmu, ale już druga odsłona nie pozostawiła złudzeń, kto jest lepszy. Bardziej martwi fakt, że powiększa się grono kontuzjowanych. Do Tomasza Kubickiego, Seweryna Fijołka i Artura Frysia dołączył Michał Boderek. Sprawdza się to, co przed sezonem mówił trener Megier, że w razie kontuzji będzie miał bardzo ograniczone pole manewru. Oby kontuzjowani wrócili do zdrowia jak najszybciej. www.darzbor.yoyo.pl relacjďż˝ dodaďż˝: zdyniek |
|