Wyciągnęli wnioski?
W ostatnią sobotę stycznia punktualnie o godzinie 17:30 na parkiet miały wybiec drużyny Politechniki oraz Ligowca. Historia jednak lubi się powtarzać, więc Ci pierwsi znów spóźnili się kilka minut i po raz kolejny przyszli małą liczbą. Ligowiec.net także grał osłabiony, dlatego też przed meczem reprezentanci portalu snuli już czarne wizje. Optymistycznie nie nastrajała też fatalna forma przed tygodniem.
Wbrew oczekiwaniom zaczęło się jednak pomyślnie dla Ligowca. Po krótkim okresie badania, gola dla reprezentacji portalu po kontrataku zdobył Michał Węglicki. Studenci grając bez zmian nie bardzo mieli ochotę i siły wracać do obrony, więc takie akcje były dla nich zabójcze. I rzeczywiście po chwili znów miało miejsce szybkie wyjście Ligowca z własnej połowy. Arkadiusz Sokal pędzi prawą stroną, otrzymuje piłkę i wykłada ją jak na tacy Markowi Krysztopikowi. Ten nie marnuje okazji i mamy 2:0. Reprezentanci portalu mądrze się bronili przyjmując rywala na własnej połowie i szybko atakując. Grający w znacznikach piłkarze Politechniki mieli spore problemy z poradzeniem sobie z takim sposobem gry, czego dowodem była kolejna kontra. Tym razem gola zdobył Dariusz Mądry, a asystą popisał się Krysztopik. W podobnych okolicznościach ten drugi zawodnik strzelił kolejną bramkę. Tym razem dogrywał mu Piotrek Kołakowski. Jeszcze przed przerwą studentom udało się strzelić kontaktową bramkę. Najlepszy piłkarz tego zespołu grający w niebieskich halówkach mógł podejść bardzo blisko i nieatakowany mimo próby blokowania zdobył gola. Wkrótce arbiter zakończył pierwszą część meczu. Po dobrych 20 minutach gry i wyniku 4:1, mieliśmy nadzieję, że druga połowa nie będzie gorsza. Zaczęło się obiecująco, bo po podaniu Piotrka Kołakowskiego, Michał Węglicki podwyższył prowadzenie. Akcja była bardzo efektowna, gdyż "Kołek" wszedł z piłką między dwóch rywali i dokładnie wyłożył ją zdobywcy bramki. W tym momencie wydawało się, że jest już po zawodach. Choć nauczeni doświadczeniem sprzed tygodnia, wiedzieliśmy, że wiele może się wydarzyć. Wkrótce najlepszy piłkarz Politechniki strzela swoją drugą bramkę. Tym razem nie popisał się jeden z obrońców, który nie zauważył, że ma za plecami napastnika. Taki sam błąd zdarzył mu się także w poprzednim spotkaniu. Od tego momentu zaczyna się wkradać lekki niepokój w nasz zespół. Po jednym z ostrych starć nerwy puszczają "Kołkowi" i wdaje się w przepychanki z rywalem. Sędzia dyktuje rzut wolny, a zawodnik Ligowca kopie piłką w mur przeciwników. Znów doszło do gróźb i przepychanek, za co na ławkę kar odesłany został gracz studentów. Długo nie mogliśmy wykorzystać gry w przewadze, na szczęście Marek Krysztopik popisuje się pięknym strzałem i kompletuje hat-tricka. Od tego momentu Politechnika złapała wiatr w żagle, a Ligowiec znów zaczął powielać stare błędy. Zamiast prowadząc spokojnie rozgrywać piłkę z tyłu, po raz kolejny wszyscy ruszyli "na hurra" do przodu zostawiając wolne tyły. Na efekty nie trzeba było długo czekać i nagle z 6:2 zrobiło się 6:5. Przy jednym z goli wyszedł spryt studentów, gdyż jeden z nich wykorzystał niedoświadczenie obrońcy rywala i po prostu przytrzymał go, by ten nie mógł przeszkodzić strzelcowi. Wiele w tej fazie meczu zawdzięczamy Konradowi Wiśniewskiemu. Wyjął wiele trudnych piłek i pokazał, że jest naprawdę dobrym bramkarzem na hali. Teraz mogliśmy dostrzec jak bardzo brakowało go nam ostatnio. Pod koniec spotkania po raz kolejny popisuje się duet Kołakowski - Węglicki i ten ostatni posyła piłkę do siatki ustalając wynik konfrontacji na 7:5. Zwycięstwo na pewno cieszy, a optymizmem napawa też pierwsza połowa. Trzeba jednak pamiętać, że znów źle zagraliśmy drugą odsłonę meczu, a nasza wygrana to po części zasługa słabej gry w obronie (a właściwie jej braku) rywala. własne relacjďż˝ dodaďż˝: Koniu |
|