Wymęczone punkty
Patrząc na poziom i przebieg gry trudno uwierzyć, że czwartkowego wieczora w hali przy ulicy Siemiradzkiego spotkał się aktualny wicemistrz rozgrywek SALPS z kandydatem do zajęcia miejsca w czołowej trójce obecnego sezonu. Liczba prostych błędów, niedokładności i nieczysto uderzonych piłek w ataku z pewnością przekroczyła normę przyzwoitości. Być może na taki obraz gry wpłynęły braki kadrowe w obu ekipach. Green Reefers przystąpił do meczu w ilości siedmiu (z libero) zawodników, Espadon z kolei miał do dyspozycji zaledwie szóstkę.
Już początek spotkania nie zwiastował fajerwerków, a siatkarze obydwu drużyn sprawiali wrażenie nieco ospałych. Gospodarze popełniali błędy a w zdobywaniu oczek nie pomagał fakt, że częściej piłkę wystawiali atakujący zamiast rozgrywającego. Po drugiej stronie siatki nie było wiele lepiej. Więcej szczęścia i boiskowego sprytu wykazywał Green, który mimo mizernej gry odskoczył na 3 oczka. Co ciekawe szósty punkt gospodarze zdobyli po bardzo długiej wymianie, w której piłka przekroczyła siatkę kilkanaście razy. Można było mieć wówczas nadzieję, że tak doświadczeni zawodnicy przebudzą się i zaczną grać na miarę swoich niemałych umiejętności. Nic takiego jednak się nie stało. Niedokładności i nieporozumienia w szeregach Greenu mnożyły się, co zdołali wykorzystać przyjezdni i dzięki niezłej zagrywce dogonili wyżej notowanego przeciwnika na 8:8. Od tego momentu atakujący gospodarzy nieco żwawiej zaczęli poczynać sobie na siatce, co od razu przyniosło efekty w postaci znów kilkupunktowego prowadzenia. Kiwka w środek boiska rozgrywającego Espadonu miała pobudzić graczy do nie ustępowania i gonienia wyniku. Ze stanu 15:11 po kilku minutach znów zrobiło się remisowo. Siatkarze obu ekip widząc niedoskonałości w swoim ataku, coraz częściej decydowali się na plasy, kiwy w środek bądź na końcową linię boiska. Rzadko bo rzadko, ale jednak zdarzały się akcje na miarę I ligi. Jedną z nich był ładny atak z krótkiej Greenu na 19:18. Serwis w aut i odważniejsza postawa gości na siatce szybko jednak zniwelowała delikatną przewagę gospodarzy i to Espadon zdobył aż 4 punkty pod rząd. Słabsze przyjęcie, mała ruchliwość i nieporozumienia w I jak i w II linii Reefers nic dobrego przynieść im nie mogła. Chociaż dwie piłki setowe zostały skutecznie obronione przez ich blok, trzeciej już się nie dało. Na czystej siatce piłka nie miała problemów, by swobodnie uderzona po prostej, wylądować na wysokości kolan bezradnego rozgrywacza Greenu. W tej partii jedynym graczem zasługującym na wyróżnienie po stronie przegranych był libero, który przyjmował i bronił bez zarzutu. W Espadonie za to zabrakło zdecydowanego lidera, ale cała drużyna zagrała spokojniej i jak wytrawny gracz wypunktowała czerwonych ze złości Reefersów. Początek drugiej partii zdawał się być powrotem Green do wysokiej formy, choćby z pojedynku z Pocztą. Gospodarze zdobyli cztery oczka z rzędu po dobrych blokach oraz atakach z krótkiej. Przyjezdni z wolna, ale jednak odrabiali straty, w czym z pewnością pomógł Paweł Zubko, który wziął na siebie ciężar przyjęcia z dobrym, jak się okazało, skutkiem. Znów punktowy stan meczu szybko się wyrównał ale podobnie jak w poprzednim secie gospodarze wychodzili po kilku chwilach na prowadzenia min za sprawą zazwyczaj niezawodnego Waldemara Baranowskiego na krótkiej. Jak można się domyśleć, ambitni i dobrze grający w obronie przez całe spotkanie goście zdołali wyjść ze stanu 19:22 na 22:23. W tym kluczowym dla partii momencie trzy piłki dostał Baranowski ale żadnej nie skończył radując tym samym przeciwników, którzy prowadzili w meczu już 2:0. Espadonowi należały się brawa za skuteczne wyłączanie z rozegrania Macieja Sośnickiego, który musiał uczestniczyć niemal w każdej akcji obronnej swojej drużyny. Kolejna odsłona spotkania dużych niespodzianek nie przyniosła, poza tym, że z tarczą z niej wyszedł Green. Przebieg seta do złudzenia przypominał wcześniejsze partie a wyróżniali się tylko nieliczni i tylko czasami, tak jak Maciej Kisiel z Reefers, który atakował coraz częściej i był jednym ze skuteczniejszych siatkarzy swojego zespołu czy Mirosław Niewiadomski z Espadonu często nękający rywali niezłą zagrywką. Przy stanie 14:18 wydawało się, że trzypunktowe zwycięstwo padnie łupem gości, ale w tym specyficznym meczu wszystkiego można było się spodziewać, łącznie z końcową wygraną słabych Reefersów. Kilka błędów w przyjęciu gości i pojedyncze bloki Greenu pozwoliły na doścignięcie przeciwników i stoczenie ciekawego boku w samej końcówce. Walkę na przewagi wygrali gospodarze uderzeniem z krótkiej Przemysława Malujdego. Czwarta partia stała po znakiem kontrowersji i niekiedy długich dyskusji zawodników z arbitrem spotkania oraz z przeciwnikami. Efektem jednej ze spornych sytuacji była żółta kartka dla zawodnika Espadonu. Być może napływ adrenaliny wyzwolił nieco więcej animuszu, bo choć poziom gry nadal pozostawiał wiele do życzenia, siatkarze nieco żwawiej poruszali się po parkiecie. Przez znaczą część partii gra była bardzo wyrównana z niewielkimi przewagami. Dopiero od stanu 20:18 gospodarze szczelnie zaczęli stawiać blok i zdobyli tym elementem kilka jakże ważnych oczek, które ostatecznie zadecydowały o wygranej Green do 19 i konieczności rozegrania tie-breaka. Początek decydującego starcia znów był wyrównany, chociaż większą koncentrację wykazali goście. Espadon zdobywał punkty nawet w kuriozalnych sytuacjach, jak chociażby ta na 4:4, kiedy leżący już na parkiecie zawodnik gości w ostatniej chwili kopnął opadającą na parkiet piłkę tak, że ta przeszła siatkę i spadła na linii pola przedwcześnie cieszących się gospodarzy. Trudno było znaleźć zawodnika Reefers, który nie złapałby się za głowę… W drużynie przyjezdnych z seta na set coraz lepiej w ataku radził sobie także Zubko i to po jego mocnym ataku zrobiło się dla gospodarzy nieciekawie, bo 6:8. Gospodarze nieustannie nie kończyli konstruowanych przez siebie akcji a przebijali piłkę, czekając co zrobi przeciwnik. Ten z kolei dobrze grał w obronie (w tym elemencie gry znakomicie spisywał Sławomir Kolec), dobrze na wystawie (rozgrywający Paweł Frankowski zdobył też dla swojej drużyny kilka cennych oczek po świetnych kiwkach w środek boiska) i skuteczniej w ataku. Goście ostatecznie wygrali do 12 a cały mecz 3:2, po tym jak skończyli długą i chyba najładniejszą wymianę w meczu. Szkoda, że czekać na nią musieliśmy aż do ostatnich chwil spotkania. Mecz zaskoczył i niestety nie przypominał boju pierwszoligowych drużyn ze sporymi osiągnięciami i tak samo dużymi aspiracjami. Jedynie poczynania w defensywie obu ekip momentami zasługiwały na brawa. Espadon zasłużenie zwyciężył bo grał konsekwentniej i popełniał znacznie mniej katastrofalnych błędów. Przyjezdni wykazali się też wielką wolą walki. własne relacjďż˝ dodaďż˝: flora |
|