Dramat Husarii
W rozegranym w sobotę 21 kwietnia, meczu czwartej kolejki Topligi, Husaria Szczecin przegrała po dramatycznej końcówce z Kozłami Poznań. Husarze nadal pozostają bez wygranej w tym sezonie, podczas gdy poznanianie utrzymali dystans do liderujących Warsaw Eagles.
Pierwsze, tego weekendu, spotkanie w ramach czwartej kolejki Topligi grupy północnej, było niezwykle istotne dla obu drużyn. Husarze, po dwóch z rzędu porażkach, pragnęli odbudować swoje morale. Okazja do tego wydawała się wyśmienita, z dwóch powodów. Po pierwsze wrócili na swoje nominalne boisko MOSiR, przy ul. Witkiewicza 69, a po drugie przyszło im się zmierzyć z Kozłami, którzy zaznali tydzień temu porażki z Warsaw Eagles. Nie mniej jednak, poznanianie do województwa zachodniopomorskie również jechali w bojowych nastrojach. Świadomi, że z Orłami byli bardzo bliscy zwycięstwa i poniekąd ulegli na własne życzenie, z Husarią nie chcieli powtórzyć podobnych błędów.
Zadanie nie należało do łatwych biorąc pod uwagę dodatkowy fakt absencji w składzie. Na boisku brakowało trenera głównego Damiana Łuca, Niamby Diatty (DB), Emilio Dos Santos Dangoty (DL, RB), Piotra Skrzyniarza (LB), Franciszka Kokocińskiego (DB) oraz Gunthera Krotscha (QB).
Pierwsze trzy kwarty meczu, to absolutna dominacja Husarii Szczecin. Gołym okiem widać było, jak bardzo są zdeterminowani do osiągnięcia swojego celu. Sztab trenerski wykonał kawał świetnej pracy przygotowując swój zespół do tego spotkania. Trafnie wywoływali kolejne zagrywki sprawiając, że Kamil Klebieko rozgrywał z większym spokojem i pewnością siebie. Noah Whittle dzielił obowiązki z drugim biegaczem, Pawłem Wrońskim, dzięki czemu utrzymywana była nie tylko świeżość akcji biegowych, ale też różnorodność. Po raz pierwszy w tym sezonie, u gospodarzy zaczęły funkcjonować nie tylko akcje biegowe, ale też podaniowe. Dla 24-letniego rozgrywającego nie istniało niemożliwe. W jednej z akcji, kiedy jego linia ofensywna całkowicie się załamała i ruszyło na niego trzech obrońców, rzucił dokładną piłkę do jednego ze swoich skrzydłowych, dzięki czemu zdobył ponad 20 jardów i pierwszą próbę. Skuteczne akcje ofensywne, nieustępliwość i twarda, fizyczna gra, wywołała w szeregach formacji obronnej poznaniaków duże zamieszanie. Jak relacjonował Damiana Łuc, zawodnicy mieli problemy z uspokojeniem się nie tylko na boisku, ale też w przerwach między akcjami, gdzie często dochodziło do nieporozumień. Kiedy już udało się zatrzymać dwie akcje, to w kluczowych momentach na murawie pojawiały się żółte flagi. Przewinienia były wynikiem głównie braku koncentracji i dyscypliny. Nielegalne łapanie za kratkę od kasku, przytrzymywanie skrzydłowego w momencie łapania podania, blok w plecy, offside i podobne błędy powodowały darmowe pierwsze próby dla szczecinian, którzy bez skrupułów wykorzystywali nadane szanse. W pierwszej kwarcie będąc na jard przed polem punktowym, swoje pierwsze przyłożenie w tym sezonie zdobył Kamil Klebieko, a drugie dołożył w kolejnej odsłonie, tym razem po 8-jardowym biegu. Gospodarze mogli zejść do szatni na przerwę z przeświadczeniem o dobrze wykonanym zadaniu. Grali efektywne, świetne zawody, na pewno najlepsze w tym roku (niczym Kozły na inauguracje z Monarchs Ząbki). Podczas gdy przyjezdni mogli być wściekli tylko na siebie. Oprócz tego, że defensywa oddawała za darmo pole rywalom, to i formacja ofensywna nie spełniała swojego zadania. Patryk Barczak - do tej pory chwalony za profesjonalizm, spokój i skuteczność - niczym nie przypominał siebie z rywalizacji z Monarchami. Linia ofensywna nie radziła sobie ze świetnie dysponowanym korpusem linebackerów Husarzy oraz Norbertem Szczęsnym, który robił co tylko chciał. Dość powiedzieć, że rozgrywający z Poznania rzucił cztery przechwyty - dwukrotnie padały łupem Damiana Kościelskiego i po razie Norberta Szczęsnego oraz Jerzego Wieczorka. Piłki przez niego rzucane często były za krótkie, niedokładne, niewypieszczone. Wsparciem nie był nawet Antoni Idziak, który nie miał łatwego spotkania, przez dobrze dysponowaną pierwszą i drugą linię obrony. Na domiar złego, nie mógł kontynuować spotkania w drugiej połowie przez uraz kostki i na ten moment nie wiadomo, czy zdąży wrócić do pełni zdrowia na rewanżowe starcie w Poznaniu, za dwa tygodnie. W drugiej połowie kibice zebrani na stadionie w Szczecinie oglądali już odmienne oblicza obu zespołów. Gospodarze jeszcze przez trzecią kwartę przeważali, ale przyjezdni popełniali znacznie mniej błędów w obronie i przy tym świetnie zawężali pole gry na linii wznowienia akcji, wywołując jeszcze większą presję na rozgrywającym i biegaczach. Świetnie spisywali Łukasz Lau, Szymon Barczak, Dawid Gajewski, Leszek Sowa, Jakub Sowa czy Wiktor Kuroczycki (który zanotował przechwyt). Oba zespoły grały twardo, fizycznie, nieustępliwie i w pełni skoncentrowani. Niestety, w ferworze walki nie każdy wytrzymał próbę nerwów. W pewnym momencie doszło do przepychanki między Piotrem Kaczmarczykiem i Mateuszem Patalasem, których zachowanie na tyle nie spodobało się sędziom, że zostali usunięci z boiska i w rewanżu ich nie zobaczymy. Podobnie jak Jerzego Wieczorka, który był jednym z głównych filarów szczecińskiej defensywy na pozycji cornerbacka. Reprezentant Polski wielokrotnie był upominany przez arbitrów, którzy byli nieubłagani zdyskwalifikowali go za prowokowanie rywala. Ten moment okazał się kluczowy, bowiem zejście Wieczorka i wejście jego zmiennika, Michała Sadzyńskiego, pozwoliło znaleźć Kozłom słabe ogniwo w żelaznej, do tej pory, formacji obronnej. Sadzyński wyraźnie nie był gotowy na tak spontaniczne wejście na boisko, co było skrzętnie wykorzystywane. Praktycznie wszystkie akcje, czy to biegowe czy podaniowe, były kierowane w jego stronę i dawały pierwsze próby. Kolejne skuteczne akcje pozwoliły Wielkopolanom przesunąć się do 10-jardowej strefy przed polem punktowym i w konsekwencji przyłożenie Patryka Barczaka, który powoli łapał wiatr w żagle. Jednocześnie, rozpoczęła się pogoń i walka z czasem ze strony gości, którzy złapali drugi oddech, uwierzyli w odrobienie strat i od teraz sami dla siebie byli przeszkodą. Po stracie pierwszego przyłożenia wyraźnie podupadły morale gospodarzy, którzy popełniali niewyobrażalną ilość niepotrzebnych błędów. Aż sześciokrotnie gubili piłkę przy przekazywaniu ją w ręce biegacza. Klebieko nie raz musiał przykrywać futbolówkę swoim ciałem, by ta nie padła zbyt szybko łupem obrońców. Szczecinianie kończyli swoje serie już po czterech akcjach, a najdalej udawało im się zajść do 40 jarda połowy rywali. Szybko neutralizowane ataki, pozwoliły szybko wchodzić ofensywie z Poznania, która bez najmniejszych problemów przesuwała się po boisku. Tym razem do strefy punktowej wbiegł Bartosz Woch, który wcześniej równie skutecznie zdobywał pojedyncze jardy. Kiedy wydawało się, że podwyższenie będzie tylko formalnością, to poznanianie znów dopuścili się błędu. Choć Szymański w pierwszej chwili udanie kopnął piłkę między słupy, to żółta flaga na boisku zmusiła go do powtórzenia próby z dalszego miejsca, która okazała się… nieudana. Dzięki temu na tablicy wyników widniał rezultat 13:13, a do końca pozostawały ostatnie minuty. Kolejna szybko zatrzymana seria Husarzy pozwoliła na jeszcze jeden drive Kozłów, na który mieli niewiele ponad minutę. Jakub Kłoskowski (koordynator ataku) dobrze wiedział, że jego zawodnicy są w stanie zdobywać teren, pierwsze próby i kontrolować zegar. Skutecznymi biegami i podaniami doszli do 25 jardu przed strefą końcową, ale na zegarze meczowym pozostawało 15 sekund. Wtem, Patry Barczak postanowił wykorzystać niefrasobliwość Sadzyńskiego i umiejętności Wojciecha Perza, który wraz z Patalasem i Wojciechem Szymańskim byli pewnymi punktami w akcjach podaniowych. Skrzydłowy podanie złapał, Szymański podwyższył wynik dobrym kopnięciem na bramkę i poznanianie zainkasowali swoje drugie zwycięstwo w tym sezonie. - Wczoraj zagraliśmy swoją najlepszą i najgorszą połowę w tym roku. W przerwie meczu uczulaliśmy zawodników, aby nie dali się sprowokować, ale niestety emocje okazały się silniejsze. Trzeba oddać, że Kozły wprowadziły bardzo dobre zmiany w drugiej połowie. Większa presja ze strony pierwszej i drugiej linii obrony spowodowała, że zaczęliśmy popełniać błędy. Choć jesteśmy rozżaleni i zawiedzeni, to jednocześnie wiemy i udowodniliśmy sobie - tą pierwszą połową - że jesteśmy w stanie zagrać na naprawdę wysokim poziomie i ugrać coś jeszcze w tym sezonie. - zapewnia Daniel Wysocki, koordynator ofensywy Husarii Szczecin. - Z jednej strony jestem zły patrząc na te pierwsze trzy kwarty, ale z drugiej, dumny z ostatniej. Chłopacy pokazali charakter. Nie jest sztuką wygrać mecz, w którym cały czas prowadzisz, ale kiedy masz nóż na gardle, walczysz z czasem, samym sobą i przeciwnościami losu, to robi wrażenie. Pierwsza połowa to totalna dominacja Husarii i trzeba im oddać, że zagrali bardzo dobre zawody, a na spotkanie wyszli prawdziwie zdeterminowani. Na szczęście udało nam się podnieść, odnaleźć właściwy rytm i konsekwentnie prowadzić swoje akcje. Mistrzów nie poznaje się po tym jak zaczynają, a jak kończą. - podsumowuje Damian Łuc, trener główny Kozłów Poznań. Pomimo porażki na ostatniej prostej, dla szczecinian ta rywalizacja może okazać się przełomowym momentem w tym sezonie. Zespół pokazał, że dysponuje zawodnikami i argumentami, by móc nawiązać równorzędną walkę z rywalem. Kamil Klebieko nieco się odblokował, zagrał bardzo dobrą pierwszą połowę i przekonał swoich kolegów jak i sztab trenerski, że jest w stanie dyrygować swoją formacją, która zaczyna funkcjonować. Za dwa tygodnie będą mieli okazję na rewanż, bowiem w szóstej kolejce to oni zawitają w stolicy Wielkopolski. Husaria Szczecin - Kozły Poznań 13:20 (6:0; 7:0; 0:0; 0:20) I kwarta 6:0 - przyłożenie Kamila Klebieko po 1-jardowej akcji biegowej II kwarta 13:0 - przyłożenie Kamila Klebieko po 8-jardowej akcji biegowej (podwyższenie Damiana Kościelskiego) IV kwarta 13:7 - przyłożenie Patryka Barczaka po 7-jardowej akcji biegowej (podwyższenie Wojciecha Szymańskiego) 13:13 - przyłożenie Bartosza Wocha po 5-jardowej akcji biegowej 13:20 - przyłożenie Wojciecha Perza po 25-jardowej akcji po podaniu Patryka Barczaka (podwyższenie Wojciecha Szymańskiego) MVP meczu: Norbert Szczęsny
�r�d�o: plfa.pl
relacjďż˝ dodaďż˝: Bengoro |
|