Wymęczone zwycięstwo Morza
Siatkarze Morza Bałtyk Szczecin udanie rozpoczęli rundę rewanżową. Wygrali z Orionem Sulechów 3:2 (23:25, 18:25, 28:26, 30:28, 15:10).
Co prawda stracili jeden punkt, ale zważywszy, że byli już na sulechowym widelcu, ostatecznie cieszą te dwa zdobyte. Sprawdziła się bowiem stara siatkarska prawda, mówiąca, że gdy prowadząc 2:0 w setach nie wygrywa się meczu 3:0, to przegrywa się go 2:3… Zdobyte punkty przez naszych siatkarzy na pewno cieszą, ale sama gra pozostawia wiele do życzenia. Za dużo było przestojów, popsutych zagrywek i ataków – to główne grzechy Morza Bałtyk w tym meczu. W pierwszych trzech setach słabiej niż zazwyczaj wypadł kapitan zespołu Mateusz Sylla. Na szczęście w kolejnych dwóch był już najskuteczniejszym zawodnikiem na boisku. Mecz mógłby zupełnie inaczej się potoczyć, gdyby nie pierwszy set. Morze nie potrafiło uspokoić gry, popełniało masę błędów własnych. Mimo to, prawie przez cały czas prowadziło jedno lub dwoma punktami. Kluczowym momentem był pojedynczy blok na Sylli, przy stanie 19:19. Objętego prowadzenia Orion nie oddał już do końca tej partii. Kolejna odsłona meczu była wyrównana tylko do stanu 11:12, później Orion odskoczył na kolejne trzy punkty. Straty tej nie udało się już odrobić na końca seta. Morze co prawda w tej partii poprawiło zagrywkę, ale zupełnie nie radziło sobie na siatce. Przełamanie przyszło w trzecim secie. Morze od początku objęło trzypunktowe prowadzenie, niestety szybko je roztrwoniło, by później przegrywać nawet kilkoma. Przy stanie 17:20 o czas poprosił trener Janusz Wojdyga. W zespole coś drgnęło, po kontrowersyjnym asie serwisowym Tomka Cichosza (goście protestowali) szczecinianie objęli prowadzenie 21:20. Później skuteczny atak, dwa błędy własne Oriona i mamy upragniony setbol. Aby wygrać set, Morze potrzebowało jeszcze cztery takie piłki. Początek czwartego seta należał do młodych zawodników Oriona. Popisują się oni strzelnym blokiem i skutecznym atakiem. W tej części gry zawodnicy Morza zapadli kibicom w pamięci głównie za sprawą wysokich umiejętności piłkarskich Łukasza Jakowczyka. Najpierw wybronił on piłkę nogą, by później jako trzecie odbicie przebić ją tą samą kończyną. Skutecznie w siatkówkę Morze zaczęło grac od stanu 16:19. Ciężar gry wziął na siebie głównie Mateusz Sylla, wyprowadzając nasz zespół na prowadzenie. Niestety aby skończyć seta na swoją korzyść szczecinianie znów potrzebowali kilku setboli. Tie-break- czyli jak kto woli piąty set – to prawdziwa loteria. Szczęście jednak w tym dniu było po stronie Morza. Od stanu 6:5 szczecinianie nie oddali już prowadzenia do końca spotkania, systematycznie je nawet powiększając. W tym okresie gry nie do zatrzymania przez gości był ponownie Sylla. Warto nadmienić, że podczas tego meczu świetnie spisał się powstający Klub Kibica. Oprócz głośnego dopingu, odpalili zimne ognie i rzucili konfetti. Morze Bałtyk: Sylla, Daleszak, Jakowczyk, T. Cichosz, Paśnik, Judek, Ł Cichosz (libero) oraz Pruszkowski. własne relacjďż˝ dodaďż˝: krab |
|