Spora niespodzianka w Azoty Arenie. Niemcy ograli Włochów
Drugie piątkowe spotkanie cieszyło się już dużo większym zainteresowaniem. Trudno się jednak dziwić. Drużyny Niemiec i Włoch są dobrze znane nawet mniej interesującym się siatkówką kibicom. Obie należą do faworytów grupy B szczecińskiej części mistrzostw Europy i między sobą powinni rozstrzygnąć awans z pierwszej lokaty, która da od razu ćwierćfinał w tym turnieju. Swoje zrobiły też takie nazwiska jak choćby: Georg Grozer czy Filippo Lanza lub Luka Vettori. Wszyscy trzej pokazali, co to znaczy volleyball na najwyższym światowym poziomie.
Początek meczu mógł jednak zaskoczyć tych, którzy bardziej stawiali na niezwykle utytułowanych Włochów. Owszem, na wstępie żaden z zespołów się nie wyróżniał, później jednak lepsze wrażenie sprawiali nasi zachodni sąsiedzi. Na pierwszy plan wysuwał się Grozer, który kończył niemal każdy swój atak. Jednak dopiero końcówka wyłoniła zwycięzcę. Ze stanu 17:18 gracze Andrea Gianiego odskoczyli na 21:19. Dobra zagrywka ostatecznie dobiła Azzurich.
Włosi mieli spory problem. Jak duży, mogli się przekonać także w drugim secie. Szło im naprawdę jak po grudzie. Owszem, ani jedni, ani drudzy nie osiągnęli znaczącej przewagi, ale nerwy robiły swoje. Dobre z bardzo złymi okresami przeplatał choćby Christian Fromm. Dopiero pod koniec seta przebudził się Vettori. Można powiedzieć, że w samą porę. Od stanu 19:22 on jeden mocno pociągnął Italię do wyrównania stanu meczu. Pewna wygrana w końcówce poprzedniej partii podziałała na włoski team bardzo mobilizująco. Niemcy zatracili skuteczność pierwszego ataku. Niezbyt dobrze wyglądało przyjęcie, a co za tym idzie, rozegranie poszczególnych akcji. Niemniej wydawało się, że łapią drugi oddech (17:18). Błędy w ataku w wykonaniu Grozera i Fromma na przyjęciu zrobiły swoje. Gwoździem do trumny okazała się być także zagrywka autorstwa najlepszego na parkiecie, Filippo Lanzy. Przy stanie 18:23 trudno już było uratować graczom Giannego tego seta. Widmo porażki zajrzało Niemcom wyraźnie w oczy. Z drugiej jednak strony przysłowiowy nóż na gardle odmienił ich grę. A na pewno Grozera, który odzyskał skuteczność przy swoim ataku. Tym razem ból głowy miał trener Gianlorenzo Blengini. Musiał widzieć, że coś w jego drużynie się zacięło. Na parkiecie zameldował się Fabio Ricci. Nic to nie dało. Przy stanie 20:16 można było zaryzykować stwierdzenie, że w Azoty Arenie będziemy świadkami jeszcze jednej, piątej partii. Stało się to faktem po bloku wykonanym przez Tobiasa Kricka (25:19). Tie-break przyniósł dość nieoczekiwane rozstrzygnięcie. Włosi starali się ryzykować zagrywkami, ale nie zawsze im się to opłacało. Nie dawał rady Oleg Antonow w ataku. Rywale zaś stawiali blok za blokiem. Przy przewadze 12:7 musieli odnieść końcowy sukces. Azzuri odpowiedzieli raz, ale przegrali seta bardzo wysoko, bo aż 8:15. Dwa punkty powędrowały na konto Niemców.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |
|