Tomasz Hołota po meczu z Legią szczery do bólu: Żarty już dawno się skończyły
Pogoń Szczecin przegrała ostatnie spotkanie w pierwszej rundzie Lotto Ekstraklasy z Legią Warszawa 1:3 i wciąż jest ostatnim zespołem w tabeli z raptem 9 punktami na koncie. Nomen omen, Portowcy pokazali, jak ładnie przegrać. W pierwszych trzydziestu minutach totalnie zdominowali mistrzów Polski. Sytuacje mnożyły się jedna po drugiej. Goście jednak wytrzymali napór, zagrali z kontry, po których zadali aż trzy ciosy. Po spotkaniu odbyliśmy krótką rozmowę z Tomaszem Hołotą. Ten nie ukrywał, że stracona pierwsza bramka nie podłamała zespołu, zwłaszcza po trafieniu Kamila Drygasa. Więcej w wywiadzie poniżej, także o nowym trenerze Pogoni, którego sami zawodnicy jeszcze… nie widzieli.
Przegraliście z Legią 1:3. Mam jednak wrażenie i pewnie wielu kibiców także, że to Pogoń była zespołem lepszym.
- Wszyscy dali z siebie ogromnie dużo. Bardzo boli to, że przegrywamy taki mecz. Nie mamy nawet tego jednego punkciku. Oczywiście były gorsze momenty, ale z przebiegu meczu, moim zdaniem zasłużyliśmy przynajmniej na ten jeden punkt. Powiedzmy sobie szczerze, błędy własne spowodowały, że ten mecz zakończył się takim, a nie innym wynikiem. Najpierw rzut karny, który sprowokował Dwali, potem ten sam zawodnik był autorem gola samobójczego. Pech do kwadratu. - Niestety, przeciwnik ma sytuacje i je wykorzystuje. Tak już jest od paru meczów, że rywal ma pół sytuacji i potrafi strzelić nam bramkę. Jak spojrzymy na spotkanie, to naprawdę tworzymy te okazje czy to z ataku pozycyjnego, czy z kontrataku. Jesteśmy mało konkretni, mało skuteczni. Brakowało mi w tym meczu strzałów z dystansu. Przy padającym deszczu i śliskiej murawie piłka mogła znaleźć drogę do bramki Arkadiusza Malarza. - Nie wiem, z czego to wynikało. Może po prostu z ataku pozycyjnego, z pomysłu na naszą grę bokami. Dużo było wrzutek, strzałów główką. Sporo zbieraliśmy drugich piłek. Fakt, że mogliśmy oddawać więcej strzałów. Z przebiegu meczu mieliśmy podobne statystyki do Legii. Z tych sytuacji, które mieliśmy, mogliśmy strzelić więcej. Graliście dużo piłką i temu nikt nie zaprzeczy. Bolą jednak spalone. W tym meczu było tego po prostu za wiele. - Ma pan rację. Dużo było tych spalonych. Przejrzałem nawet statystyki, mieliśmy 13 albo 14 spalonych. Trochę za dużo. Mamy szybkich zawodników, a lepiej by było, gdyby byli 2-3 kroki niżej i tak by dogonili piłkę. Musimy to poprawić, bo jest tutaj duży potencjał, żeby wychodzić sam na sam z bramkarzem. O czym rozmawiało się w szatni Pogoni po tej dobrej pierwszej połowie, pewnie lepszej, gdyby nie ten wspomniany rzut karny. Wciąż wierzyliście? - Oczywiście. Była w nas nadzieja, że ten mecz można jeszcze odzyskać. Byliśmy mocno skoncentrowani. Chcieliśmy grać swoje i 'usiąść' na Legię. Dowodem tego była bramka na 1:1. Ja z boiska byłem pewien, tak jak i moi koledzy, że damy radę odrobić to i wygrać ten mecz. Staraliśmy się tworzyć jak najwięcej sytuacji. Musimy być bardziej konkretni. Czeka nas dużo pracy, chcemy to zmienić. Dwa tygodnie przerwy czeka Pogoń i potem spotkanie z Wisłą Kraków, które nie będzie łatwe. Ta przerwa może jednak bardzo wiele zmienić, nie tylko u was, ale także wśród innych zespołów. Na to liczycie? - Jest dwa tygodnie. Teraz musimy to jak najlepiej wykorzystać. Przemyśleć tę nieudaną dla nas rundę. 9 punktów to jest na pewno bardzo mało. Jak na nasz potencjał, jest to o wiele za mało. Przed nami jednak dużo meczów, możemy zrobić jeszcze wiele dobrego. Wierzę w ten zespół i w to, że się z tego podniesiemy. Jeszcze będziemy dawać kibicom radość. Przerwę reprezentacyjną przepracujecie już z nowym szkoleniowcem. Czeka was naprawdę gorący okres. - Czeka nas przede wszystkim coś nowego. Miejmy nadzieję, że to będzie skutkować zdobyczami punktowymi. Żarty się skończyły, już dawno się skończyły. To będzie czas, aby bardzo mocno popracować, zastanowić się nad tym i w tych ostatnich sześciu meczach (w 2017 roku - dop. red.) wyrwać jak najwięcej punktów, bo bardzo ich potrzebujemy. Ja jednak na razie nic nie wiem o nowym trenerze. Czekamy na spotkanie z nim.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |
|