Zdobyty punkt w Koszalinie
Bałtyk Gdynia zremisował 1:1 z Gwardią Koszalin. Strzał z rzutu karnego Wojciecha Zyski (17’) dał prowadzenie biało-niebieskim.
Gwardia naciskała i zdołała wyrównać w drugiej połowie -Robert Ziętarski (78’) dobił swój niewykorzystany rzut karny. W najgorszym wypadku po rundzie jesiennej do lidera będziemy tracić trzy punkty. W najlepszym wypadku zrównamy się punktami z obecnie pierwszym Sokołem Kleczew. Z zapowiedzi: jesteśmy już doświadczeni poprzednimi spotkaniami i nadarzające się okazje trzeba koniecznie zamieniać na bramki. Nie mamy ich za wiele, więc jutro skuteczność szczególnie jest pożądana. Tego zabrakło, by mimo przewagi gospodarzy zdobyć komplet punktów. Mieliśmy być jak Vineta, Lech II czy Jarota w spotkaniach w Gdyni. Mimo iż te zespoły nie błyszczały, to opuszczały nasze miasto w roli zwycięzcy. Vineta mimo grania przez ponad pół meczu w osłabieniu i mimo naszych sytuacji wygrała. Lech II oddał dwa jedyne celne strzały po 80. minucie i wygrał. Jarota postawił na defensywę licząc na kontry. Jeden z wypadów zakończył się dośrodkowaniem, które wylądowało w siatce - zwycięstwo. Takiej postawy nam wczoraj zabrakło, by móc się cieszyć ze zwycięstwa. Prowadziliśmy 1:0, koszalinianie cisnęli, ciągle śmierdziało bramką pod naszym polem karnym, a mimo to, zaprzepaściliśmy idealną szansę, by mimo ataków Gwardii, tryumfować. Odpowiedzialność za wynik należy rozłożyć po równo między obrońców i formacje ofensywne. Od 17. minuty prowadziliśmy. Z każdą minutą wydawało się, że nasza sytuacja robi się co raz bardziej beznadziejna. Bramka miejscowych wisiała w powietrzu. Wtedy to w 56. minucie należało zamknąć mecz, zgasić światło, zapakować trzy punkty, ozdobić wstążką i wrócić do Gdyni. Bardzo dobrą sytuację zmarnował jednak Tomasz Bejuk. Dzielnie się broniliśmy. Nasza obrona była pod obstrzałem. Ich nasilenie powodowało błędy - złe krycie i ustawienie czy nieprawidłowe przeniesienie gry na połowę GK. Jeden z tych błędów zaważył na rzucie karnym dla GK. Arkadiusz Proena machnął się i piłka uderzyła go w rękę.Marcin Matysiak obronił jedenastkę, ale wobec dobitki był bezradny. Remis. W końcowych minutach świetną akcją popisał się Krzysztof Rzepa. Tak jak w spektakularny sposób minął rywali i wbiegł z piłką w pole karne, tak w spektakularny sposób zmarnował okazję na drugiego gola dla Bałtyku. Pierwszy kwadrans był wyrównany. Obie ekipy oddały po jednym groźnym, ale nie celnym strzale. Faulowany w polu karnym Zyska pewnie uderzył z jedenastu metrów i Bałtyk prowadził 1:0. W 26. minucie strzelec bramki musiał opuścić boisko. Odnowił się uraz i na boisku zameldował się Jacek Jadanowski. Wiemy ile dla drużyny stanowi Zyska i jego brak był widoczny. Wprawdzie Jadanowski dobrze się wywiązywał z zadań defensywnych, łatał dziury w środku, ale brakowało nam gry do przodu. Nasze próby wyjścia z kontratakami były nieudane. Po rzucie karnym nie oddaliśmy ani jednego strzału. Gwardia była groźna zarówno z gry, jak i po stałych fragmentach. Najbardziej zamarliśmy po akcji Krzysztofa Bułki, który strzelił tuż obok słupka. Swoją drogą dobry mecz tego zawodnika i miły gest po meczu, który zbił piątki z naszymi kibicami, którzy w liczbie 50 osób dopingowali biało-niebieskich. Obraz gry w drugiej połowie nie uległ zbytnio zmianie. Gwardia przeważała, ale to Bałtyk miał olbrzymią szansę na drugiego gola. Obrona gospodarzy popełniła błąd przy wyprowadzeniu i po podaniu Piotra Ruszkula Bejuk strzelił obok bramki. 40 minut czekaliśmy na naszą akcję, więc przypomnijmy jeszcze raz: nadarzające się okazje trzeba koniecznie zamieniać na bramki. Nie mamy ich za wiele, więc jutro skuteczność szczególnie jest pożądana. Mecz toczył się głównie na naszej połowie. Gwardia nie była tak konkretna, jak w pierwszej odsłonie, nie było tak groźnych strzałów, ale cały czas śmierdziało. No i ten smród zaowocował rzutem karnym i doprowadzeniem do remisu. Bałtyk raz na jakiś czas próbował przedostać się pod pole karne, ale w wielu przypadkach nasi zawodnicy popełniali błędy, które nie przystają nawet na czwartoligowym poziomie. W ostatnich minutach mieliśmy dwie porządne kontry. Pierwsza to przewaga czterech na trzech. Zamiast szukać kolegów, Mateusz Kuzimski zdecydował się na strzał z ponad 20 metrów. Druga, to solowa akcja Rzepy, który zgubił trzech obrońców po czym źle podał do wbiegającego Krzysztofa Garczewskiego. Zdobyliśmy jeden punkt. Był to bardzo trudny mecz dla drużyny trenera Marcina Martyniuka. Gwardia to pierwszy zespół, który wypadł zdecydowanie lepiej od Bałtyku. Ich przewaga nie podlegała dyskusji. W pierwszej połowie miała kilka okazji strzeleckich, zaś w drugiej brakowało jej finalizacji akcji. Bałtyk po strzeleniu gola, dopiero w drugiej części miał swoje szanse. I mimo że gospodarze mieli przewagę, to jedna z trzech naszych kontr powinna zakończyć się drugą bramką, a nie oddaliśmy nawet celnego strzału. Jeśli się nie mylimy, to jedyne uderzenie w światło bramki oddał Zyska z rzutu karnego. Jest lekki niedosyt, bo trzy punkty były w zasięgu. Nie udało nam się to, co powiodło się w Gdyni Vinecie, Lechowi II i Jarocie. Pozostaje uszanować jeden punkt. Przed nami ostatni mecz jesieni. Zagramy z Elaną Toruń w niedzielę o godzinie 13:00. Będzie to ostatni mecz Bałtyku w tym roku, zatem obowiązkowo należy stawić się na stadionie.Zwycięstwem dogonimy liderujący dziś Sokół Kleczew. W takim przypadku jedni będą brać pod uwagę bezpośredni mecz, drudzy liczyć będą bramki. Nie ma to teraz kompletnie żadnego znaczenia, czy będziemy na pierwszym, czy drugim miejscu. Najważniejsze jest zwycięstwo nad Elaną. Ewentualna porażka sprawi, że zimę spędzimy na szóstej lub siódmej pozycji (zależy czy liczymy bramki czy bezpośredni mecz) ze stratą trzech punktów do pierwszego miejsca. Już dziś można napisać więc, że jesień była dobra, ale mecze domowe sprawiły, że nie była bardzo dobra. Przypominamy również, że podczas niedzielnego meczu będą zbierane środki czystości i żywność długoterminowa.
�r�d�o: www.baltyk.gdynia.pl
relacjďż˝ dodaďż˝: 1930 |
|