Padła twierdza Szczecin. Mistrzynie Polski z Lublina zwycięskie
Bardzo dobre widowisko, jeśli chodzi o poziom sportowy przygotowały tego dnia zespoły Pogoni Baltica Szczecin i MKS-u Selgros Lublin. Spotkały się bowiem wicemistrz Polski z mistrzem Superligi. Obie drużyny zdawały sobie sprawę z siły rywalek i nie zamierzały ich lekceważyć. Co ciekawe, ale jednocześnie zrozumiałe, całe spotkanie obejrzał z trybun trener kadry, Leszek Krowicki. Po spotkaniu nie mógł czuć się zawiedziony, choć pewne wnioski wyciągnął. Kolejny raz mogła się podobać gra Adrianny Płaczek. To obecnie zdecydowanie najlepsza polska bramkarka.
Szczecinianki trochę gorzej weszły w mecz. Już po 5. minutach przegrywały 1:3. Szybko jednak wskoczyły na lepszy poziom i nie dość, że wyrównały stan rywalizacji, to jeszcze wypracowały sobie całkiem niezłą zaliczkę, 6:3. Próżno było mieć jakieś konkretne zastrzeżenia do ich gry. Mecz ten miał jednak swoje dobre i złe strony. Toczony był bowiem falami.
Bardzo dobre wrażenie sprawiała gra między słupkami Adrianny Płaczek. Po drugiej stronie parkietu ciężar gry brała na siebie Alesia Mihdaliowa. Rozgrywająca często decydowała się na rzuty z drugiej linii, myląc się stosunkowo rzadko. W 22. minucie było już 11:8. Wydawało się, że wicemistrzynie pójdą za ciosem. Tymczasem dopadł je impas rzutowy. Przez blisko 6 minut nie wpadła żadna bramka. A rywal złapał kontakt. Szczęśliwie na przerwę gospodynie prowadziły 13:12. Po zmianie stron znów gra Pogoni Baltica mogła cieszyć wypełnioną po brzegi halę przy Twardowskiego 12b. Po celnie wykonanym rzucie karnym przez Aleksandrę Zimny tablica świetlna wskazała stan 15:11. To było najwyższe prowadzenie Pogoni w tym spotkaniu. Dodajmy, że MKS tylko raz i to na samym początku remisował z gospodyniami. Na uwagę zasługiwały częste kary. Raz jeden, raz drugi zespół musiał sobie radzić nawet w 4 zawodniczki w polu. Tak trudno jest grać. O tym bardziej przekonały się miejscowe. Tuż przed ostatnim kwadransem straciły całą przewagę, a nawet i rezultat remisowy. Świetnie zagrała Agnieszka Kowalska (z domu Kocela) i było 18:17. MKS miał szansę na lepszy wynik, ale ten zbudował sobie dopiero od 54. minuty. Pogoń nie mogła złamać defensywy gości. A rywal boleśnie kontrował. Efekt? 25:20 na minutę przed końcową syreną. Porażka, pierwsza w Szczecinie, stała się faktem.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |
|