Ze Zduńskiej Woli przyjedzie srebro
Futsaliści Gatty Zduńska Wola w niedzielnym, drugim finałowym pojedynku ponownie pokonali Pogoń '04. Przed tygodniem w Szczecinie było 2:0 dla przyjezdnych, natomiast przed własną publicznością zduńskowolanie wygrali 6:2. Zespół Gatty po raz pierwszy w historii został mistrzem Polski w futsalu.
Biorąc pod uwagę fakt, że w poprzednim sezonie Portowcy spadli do I ligi i tylko dzięki wycofaniu się z rozgrywek Wisły Kraków zachowali miejsce w najwyższej futsalowej klasie rozgrywkowej, srebro przed rozpoczęciem rozgrywek każdy wziąłby w ciemno. Apetyt rośnie jednak w miarę jedzenia, dlatego wszyscy fani szczecińskiej piątki liczyli na dobre zawody w wykonaniu swoich ulubieńców.
Pierwsza połowa to bardzo wyrównana gra. Lepiej rozpoczęli ją miejscowi, którzy od razu wypracowali sobie dwie doskonałe sytuacje. Goście mieli dużo szczęścia, gdy Daniel Krawczyk trafił w poprzeczkę mając przed sobą pustą bramkę. Piłkarze Gatty dopięli swego tuż przed 5 minutą spotkania. Prowadzenie 1:0 uskrzydliło ich. Raz za razem napierali na bramkę Pogoni, tworząc bardzo groźne sytuacje, ale na posterunku stał bramkarz Lasik. Po 10 minutach napór gospodarzy zelżał i Pogoń śmielej zaatakowała. Po kilku bardzo groźnych strzałach, po których mogli zdobyć wyrównującego gola, sztuka ta udała się za sprawą Oleksandra Shamotii. Bramka dodała spotkaniu rumieńców. Raz za razem groźnie atakowali jedni i drudzy. Kolejne gole wisiały w powietrzu, lecz na drodze stawali świetnie dysponowani bramkarze. Do przerwy wynik nie uległ zmianie.
W drugą część spotkania ponownie lepiej weszli futsaliści Gatty i już niecałe 2 minuty po rozpoczęciu strzelili na 2:1, by 40 sekund później dołożyć trzecie trafienie. Po tych dwóch szybkich ciosach Portowcy trochę osiedli, ale nadzieję w ich serca wlał (zamieniony na kontaktową bramkę) szybko wywalczony rzut karny. Na nic to wszystko się zdało, bowiem na 4:2 w 26 minucie trafił głową Daniel Krawczyk. Ataki gospodarzy przybrały na sile, na co goście reagowali faulami. W okolicy 32 minuty Portowcy zaczęli grać z lotnym bramkarzem. Niestety nie przyniosło to skutku, a najlepszą okazję w tej części gry zmarnował Shamotii, który minął się z piłką mając przed sobą pustą bramkę. Gatta odpowiedziała jednak dwoma nokautującymi ciosami w przeciągu 40 sekund i na 4 minuty przed końcem kibice w wypełnionej po brzegi hali rozpoczęli świętowanie. Na parkiecie emocje jednak opadły. Jeszcze tuż przed końcem goście mieli przedłużony karny, lecz nie wykorzystali tej sytuacji. Do końca meczu rezultat już się nie zmienił i futsaliści Gatty mogli zacząć świętować historyczny sukces.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: Yarpen |
|