Portowcy wyszli z nie lada opresji
Bardzo zmienny i zarazem nerwowy był mecz Pogoni Szczecin z Gwardią Opole. W pewnym momencie szczecinianie przegrywali 16:12. Źle funkcjonowała ich defensywa, a raz po raz bramkę Adama Morawskiego bombardował Antoni Łangowski. Trudno było zachować optymizm, ale gracze Pareckiego postanowili inaczej. Mimo, że musieli sobie radzić bez Mateusza Zaremby (kontuzja) i Kiryła Kniaziewa (wykluczenie z gradacji kar po 38. minutach) zwyciężyli i wciąż mogą realnie myśleć o uniknięcie baraży.
Mecz rozpoczął się od stanu 3:0 dla opolan. Źle ustawioną defensywę gospodarzy raz po raz wykorzystywał Antoni Łangowski. Całą pierwszą połówkę zapisał na spory plus. Podopieczni Rafała Kuptela przez całą pierwszą połowę prowadzili 2-3 bramkami. W pewnym momencie było nawet 16:12. Już po 13. minutach dwie kary złapał Łukasz Gierak. Jego brak w defensywie odbijał się na wyniku. Nie można jednak było ryzykować czerwonej kartki.
Tuż po zmianie stron wszystko się poprzewracało. Portowcy wyraźnie lepiej zagrali w obronie. Mieli przy tym dużą pomoc ze strony Edina Tatara. Ze stanu 18:20 wyszli na 22:20. Czas dla Kuptela właściwie nic nie zmienił. Kłopoty zaczęły się, kiedy z czerwoną kartką parkiet opuścił Białorusin. Obawy o wynik miał także Antoni Parecki. Jak się potem okazało, gości stać było tylko na wyrównanie. Potem znów rządzili miejscowi i to pomimo faktu, że aż 16 minut spędzili na ławce kar. Ostatni kwadrans biało-czerwoni rozegrali wręcz wzorowo. Lotnego bramkarza raz po raz grał Michal Bruna. Manewr ćwiczony na treningach miał kapitalne znaczenie. W 48. minucie było już 28:25. Za sprawą Wojciecha Knopa zrobiło się 28:27, ale to był ostatni dobry moment w zespole przyjezdnym. Opolan dobił Łukasz Gierak. Pogoń w końcowym rozrachunku zainkasowała dwa punkty, które dają nadzieję na przeskoczenie Gwardii. Ci jednak muszą przegrać w Mielcu ze Stalą, a szczecinianie wygrać oba spotkania.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |
|